Film podzielony na dwie części, przy czym ta pierwsza była dla mnie zdecydowanie lepsza. Świetne tempo, humor, barwność- Michałkow w jego najlepszej formie. Nie można było oderwać oczu od ekranu. Druga część- melodramatyczna, niczym nie zaskakująca skupiona na wątku miłości głównych bohaterów. Ogólnie rzecz biorąc zawiodłem się widząc, że film schodzi na te tory. Jak długo ludzie będą mielić ten temat w kinie? Może to jest właśnie pięknie, że człowiek żyje w ciągłym zachwycie nad tym uczuciem i nie może przestać o nim tworzyć? A może nie potrafi tego uczucia dosięgnąć i jedynie marzy o nim za pomocą sztuki. W filmie drażniło również opiewanie narodu Rosyjskiego. Końcowa dedykacja zwaliła mnie po prostu z nóg. Jest to nawet niepokojące, że w Rosji, nawet w umysłach artystycznych głęboko tkwi ten rosyjski system przekonań, hierarchia wartości. Nie wiedziałem, że dzisiaj można jeszcze być aż takim patriotą!
W pierwszej części podoba mi się najbardziej kiedy pokazane są różne rzeczy np. bijatyki że to u nich tradycja, mi się podobało jak ten jeden pod koniec I części ścigał "Napoleona".
Też mi się ten fragment podobał i jeszcze scena balu była świetna :) Natomiast druga część filmu to była dla mnie męczarnia dla oka. Niestety zrobił się z tego melodramat w najgorszym, tanim wydaniu. Miłość Jane i Tołstoja nie tyle wzrusza co poraża naiwnością. Niestety druga "Anna Karenina" to to nie jest, ale widać po budżecie, że apetyt Michałkow miał na stworzenie wielkiego dzieła.