Jak na Wonga, to film ten wydaje się być bardzo surowy, wydaje mi się, że miał niemały wpływ na Takashiego Miike - jego co poważniejsze dzieła. Historia prosta, ale pełna niedopowiedzeń. Wong bardzo ciekawie splata tu losy kilku postaci, ukazuje ich wzajemne relacje i wpływy. Już tutaj postawił na tzw. nieodpowiedni czas dla miłości.
Bohaterowie to (jak jedna z postaci mówi) ptaki bez nóg, które mogą tylko latać, a zatrzymać się mogą tylko raz. Jest to takie właśnie ślizganie się przez życie nie mającego większego celu prócz szukania ciepła i wsparcia u drugiej osoby, czasem u kogokolwiek, bo samotność robi swoje. Ptaki martwe już na starcie.
Charakterystyczna senna romantyczność, smutek i żale. Rozmijanie się i szukanie siebie nawzajem, czucie bycia potrzebnym i posiadania tego kogoś.
Zdjęcia Doyle'a to jeszcze nie ta perfekcja co już niedługo, ale już tutaj robią wrażenie - niektóre kadry można by sobie wydrukować i na ścianie powiesić. Świetny scenariusz i tak normalne losy ludzkie. Wyczytałem gdzieś na filmłebie bardzo trafne porównanie tego filmu do pajęczyny. Wong tka sobie swoją sieć łącząc w całosć kolejne niby odległe od siebie epizody, pokazuje jak przypadkowe spotkania istotne bywają i "jaki ten świat mały".