Film z czasów ZSRR, stylizowany na amerykański. Mamy więc modnie ubraną radziecką młodzież - dzieci wojskowych, zasłuchujących się w rock and rollu. Mamy nadmorskie pejzaże, dom ze służbą radzieckiego generała, głównego bohatera plastikowego żołnierza przystojniachę, który zrządzeniem losu zostaje szoferem generała, a właściwie bardziej córki generała, która zaszła w przypadkową ciążę z ledwo co poznanym Kubańczykiem. Akcja toczy się jakoś tak sobie, emocje i uczucia są jakieś takie mało prawdziwe, niewiadomo-jakie, a tylko ostra i trochę prawdziwsza końcówka trochę nadrabia poczucie straconego czasu. Nie wiem czy takie było założenie reżysera (najpierw plastik, potem szok), ale wyszło jednak to generalnie tak sobie.
A i intryga z chowaniem dokumentów w sejfie i niemożnością dobrania się do tegoż sejfu tajniaków, koniecznie muszących znaleźć klucz też dupowata. Dużo mielizn i gdyby nie końcówka to byłaby słabizna.
Gniot dla gimby nie znającej realiów tam tych czasów.
Normalnie USA było u Ruskich w tamtych latach według tego filmu.
Wolę oglądać Miszę Patera i widzieć, jak Rosjanie dziś żyją w epoce PRL.
Odpadam. Końcówki nie widziałem. Darowałem sobie.
Zajrzałem w komentarze i zatkało mnie, myślałem że oglądałem już ten film i skomentowałem go.
Gratuluję avatara :)