Oscar Wilde w rozpustnym ujęciu Kena Russella. Podstawą scenariusza była sztuka tego pierwszego, pod wszystko mówiącym tytułem "Salome", jednak Russell przyozdabia ją dodatkową ramą fabularną, w której postacią centralną jest sam autor. Dzięki temu nie rażą teatralność wykonania i nadekspresyjna gra aktorska. Uwagę zwraca - rzecz naturalna u tego twórcy - rozbuchana strona wizualna, ale też wyrazista Imogen Millais-Scott, wcielająca się w tytułową bohaterkę. Jednym z mocniejszych akcentów jest striptiz Salome przy dźwiękach "In the Hall Of The Mountain King" Griega - tylko ktoś taki, jak twórca "Diabłów" mógł wpaść na podobnie zwariowaną scenę. Miłośnikom jego twórczości też całość w szczególności rekomendowana.