Najsłabszy instrumentalista, początkowo z wyraźnymi brakami technicznymi. Jak dla mnie, talent
znikąd. Tacy się nawet nie rodzą. Harrison świetnie grał na gitarze, McCartney nauczył się nawet na
perkusji i na basie, bo nie było wyboru. Za to Lennon wymyślał takie patenty wokalne i gitarowe, że
nikt nie jest w stanie tego chyba przeanalizować.
Przykład? McCartney ułożył swoją część w piosence "A Hard Day's Night", a Lennon swoją. Jednak
to partia Lennona dała piosence magię, która jest - moim zdaniem - kwintesencją stylu wczesnych
Beatlesów. Tego nie nauczą w żadnej szkole muzycznej. Nikt też tak dramatycznie nie zaśpiewałby
"Twist and Shout".